Nie można się dziwić, że firmy budowlane są niechętne, aby otwarcie krytykować rozwiązania w obszarze prawa podatkowego wg zasady: krytykuje – znaczy, że ma coś do ukrycia. Tymczasem zbyt gorliwe dążenie do uszczelnienia podatku VAT może okazać się paraliżujące dla samej budowlanki, jak też dla publicznych inwestycji. Ministerstwo finansów (MF) stoi na stanowisku, że lipiec 2017 r. był najlepszym momentem do wprowadzenia mechanizmu podzielonej płatności (SP), bo firmy wykazują nadpłynność. Nie uwzględniono jednak, że są obszary gospodarki, gdzie permanentnie występuje zjawisko odwrotne – czyli problemy z płynnością. MF robiło symulacje wg których faktycznie SP może zagrozić podmiotom, które borykają się z problemami płynnościowymi. Te oczywiste prognozy dziś sprawdzamy w działaniu.

Liderzy rynku budowlanego deklarują, że mechanizm SP nie będzie miał wpływu na ich płynność, mimo iż nawet od strony technicznej (bankowej) SP stwarza ogromne problemy przy obsłudze. Panuje powszechne i zgodne z faktami przekonanie, że SP będzie dotkliwy głównie dla średnich i małych firm. Okazuje się jednak, że problem – choć w innym stopniu – dotyczy także firm dużych, a być może też największych.

Wprowadzenie podzielonej płatności rodziło obawy branży budowlanej, że mechanizm wywoła podobny efekt, jak odwrócona płatność (RCVAT). Kiedy na początku 2017 roku wprowadzono RCVAT, już po dwóch kwartałach ceny usług podwykonawczych wzrosły o ponad 20%, czym firmy podwykonawcze kompensowały sobie podatek zatrzymany przez urząd skarbowy. To ważny czynnik wzrostu cen budownictwa często pomijany, kiedy podaje się przyczyny wzrostu cen na przetargach. RCVAT objął tylko firmy podwykonawcze, ale już SP ma objąć wszystkie podmioty w gospodarce. Teoretycznie mechanizm jest dobrowolny, ale w praktyce wcale taki nie jest, bo odbiorca środków nie ma wpływu na to, jaką metodę zapłaty (splitem, czy nie) „dobrowolnie” wybierze dokonujący zapłaty. Przedstawiciele MF zwykli eufemistycznie mawiać, że rozwiązanie jest wprawdzie dobrowolnie, ale też jednocześnie – powszechne. Jeżeli chodzi o wykonawców robót publicznych, to można być pewnym, że kwestia zarażenia systemu mechanizmem SP to kwestia najdalej jednego kwartału. W „dobrowolnym” promowaniu tego rozwiązania pomogą publiczni inwestorzy, którzy obligatoryjnie mają płacić za dokonane zakupy mechanizmem SP. Jest więc kwestią niedługiego czasu, kiedy firmy budowlane zaczną szukać rozwiązań, które pozwolą im skompensować braki zamrożonej gotówki. Firmy małe i średnie nie mogą liczyć na wsparcie banków, bo firmy budowlane w ich ocenie nie są wiarygodne. Na wsparcie instytucji finansowych mogą więc liczyć jedynie duże podmioty o utrwalonej pozycji na rynku, co jednak na pewno odbije się na wzroście cen ich usług. Należy się spodziewać, że rynek będzie się bronił przed SP dokładnie w taki sam sposób, jak wcześniej podwykonawcy bronili się przed RCVAT – podniosą ceny o 20% lub więcej. Pewne oznaki tych zjawisk już widać. W ostatnich tygodniach podrożał np. transport, co firmy, świadczące tego typu usługi, wiążą wprost ze SP. To prowadzi do kolejnych konkluzji związanych z i tak już niepokojącym trendem znaczącego wzrostu cen usług budowlanych: będzie jeszcze drożej. Podobnie, jak w przypadku RCVAT, konsekwencją SP dla wykonawców realizujących publiczne inwestycje będzie dalszy spadek rentowności zawartych już umów. Nie jest możliwe, żeby SP nie dotknął w jakiś sposób również i dużych firm. Dotknie pośrednio poprzez dalszy wzrost cen usług podwykonawczych i koszt uruchomienia zamrożonej gotówki, nie licząc kosztów pośrednich związanych z obsługą całego mechanizmu.

Niestety nie znamy listy wniosków, jakie skierowali wykonawcy do inwestorów publicznych o niedokonywanie płatności za roboty w mechanizmie SP. Wiemy, że wnioski takie trafiają do samorządów, PKP PLK i GDDKiA. Wykonawcy nie chcą otrzymywać środków w formule SP, bo to wymusza „dobrowolne” płacenie tym samym mechanizmem podwykonawcom. W dalszej konsekwencji przyczyni się to do żądania przez nich wyższych kwot, co nakręci spiralę kolejnych wzrostów.

Doszło do bardzo ciekawej sytuacji, kiedy to obok faktycznych czynników mających wpływ na wzrost cen kontraktowych, możemy w praktyce obserwować, jaki wpływ na cenę może mieć zmiana przepisów podatkowych. Nie twierdzę, że mechanizmy te są wadliwe lub zbytnio dokuczliwe, ja tego nie wiem, ale tak samo nie wie tego MF. Pewną podpowiedzią może być tutaj fakt, że jak do tej pory nigdzie w Europie nie wprowadzono mechanizmu SP jako powszechnego rozwiązania, co pozwala sądzić, że może to być rozwiązanie zbyt ryzykowne. Nie rozumiem, w jaki sposób mechanizm SP miałby gwarantować większe uszczelnienie niż wprowadzony z początkiem roku jednolity plik kontrolny (JPK). Rozumiem natomiast, że zasadniczą różnicą jest odebranie firmom możliwości „lewarowania się” w bardzo krótkim okresie środkami należnymi fiskusowi.

Lewarek jednak będzie niezbędny, żeby móc dokończyć rozpoczęte inwestycje i ktoś go będzie musiał go podłożyć. Bez tego czeka nas paraliż, zatory płatnicze i upadłości, co powoli już obserwujemy. Czy MF wprowadzając SP, analizował także wpływ tych rozwiązań na publiczne inwestycje? Patrząc po ostatnich otwarciach ofert przetargowych i spadającej rentowności firm budowlanych, nabieram pewności, że nie.

Rafał Bałdys-Rembowski